piątek, 11 stycznia 2013

168. Krwawe wzgórza

Krwawe wzgórza - The Hills Run Red
Gatunek: Horror
Rok: 2009
Reżyseria: Dave Parker
Produkcja: USA
Obsada: Danko Jordanov, Janet Montgomery, Ted Hilgenbrink, Sophie Monk, Alex Wyndham, Mike Straub, Ewan Bailey, William Sadler

Opis: "The Hills Run Red" to film widmo, najstraszniejszy, najbrutalniejszy, najbardziej krwawy, prawdziwa legenda horroru. Nikt go jednak nie widział, gdyż ekipa zniknęła przed ukończeniem zdjęć, a cały nakręcony materiał zaginął... Tyler wraz ze swoją dziewczyną i najlepszym przyjacielem postanawia odnaleźć zaginiony film. W tym celu pomaga mu Alexa, córka reżysera. W czwórkę wybierają się w okolice, w których powstawały zdjęcia do niesławnej produkcji. Nie wiedzą tylko jednego, nie wszystko co przed laty trafiło na taśmę filmową było fikcją, zaś Babyface, morderca w porcelanowej masce, wcale nie jest wytworem niczyjej wyobraźni...



Uwaga! Poniżej znajduje się recenzja, która może zawierać spoilery!



Ten film nadal się kręci
Krwawe wzgórza to typowy slasher, w którym posoka leje się strumieniami. Nie obejdzie się również bez brutalnych scen i tortur. Dave Parker przedstawia nam historię o filmie. Filmie, który zaginął i nikt go nie widział. Filmie, który nadal jest kręcony, choć bohaterowie wcale o tym nie wiedzą.

20 lat temu powstał horror Krwawe wzgórza. Jednak zanim ktokolwiek zdążył go zobaczyć, film zniknął razem ze swoimi kopiami. Dodatkowo zaginęła także ekipa filmowa. Po produkcji został tylko zwiastun. Choć nikt go nie widział, szybko zyskał status najbardziej brutalnego i najstraszniejszego horroru. Tyler od dłuższego czasu śledzi informacje o zaginionym filmie. W końcu postanawia go odnaleźć. Znajduje córkę reżysera i razem wyruszają na poszukiwania. Do zespołu dołącza także dziewczyna Tylera i jego najlepszy przyjaciel. Niczego nie świadomi, ruszają w miejsce gdzie kręcono straszny film. 

Krwawe wzgórza to naprawdę krwawy film. Już od pierwszych minut bombarduje nas posoka i chłopak, który odcina sobie skórę z twarzy. Potem dochodzą do tego tortury i gwałt. Wszystko to owiane jest tajemnicą. Oczywiście, jak na slasher przystało, film ten ma swojego mordercę z piekła rodem (dopiero później okazuje się, że nie działał sam). Babyface - w polskim tłumaczeniu Buśka - to cichy zabójca, który buszuje po lesie szukając swoich ofiar, aby nakręcić kolejną krwawą scenę. Na jego twarzy widnieje maska, przypominająca buzię porcelanowej lalki. To właśnie maska i dźwięk grzechotki są jego znakami rozpoznawczymi. Jednak przyszłość i pochodzenie Babyface jest dość dziwna i chyba w tym momencie realizatorzy nieco się zakręcili i przedobrzyli. Niby Buśka ma być synem Alexa'y, córki reżysera. I to wcale nie on występował w pierwszych scenach filmu, w którym grała jego matka jako dwnasto-trzynastolatka. Oprócz tego odnajduje się reżyser, który w dalszym ciągu kręci swój film życia. Oczywiście można się domyślić, że działa z Babyface. W końcu ktoś musi przynosić mu "nowych aktorów" na jego "plan zdjęciowy". Już niemal pod koniec filmu dochodzi też do konfrontacji rodzinnej, bo okazuje się, że córeczka także chce zostać reżyserem. Zaczyna się walka między nimi o to, kto stanie za kamerą. Kto wygra? Czy w ogóle ktoś wygra? Tego zdradzać nie będę. 

W horrorach bywa tak, że obsada jest dość słaba. Tu wcale nie jest inaczej. Główni bohaterowie - a raczej główne ofiary - czyli Tyler, Serina i Lalo to osoby mało przekonujące, drewniane i sztuczne. Do tego są mało charakterystyczni. Odtwórczyni roli Alexa'y - Sophie Monk - poradziła sobie nico lepiej. Była bardziej autentyczna. Miała także dobre momenty w produkcji. Nie można zapomnieć tu o reżyserze krwawego filmu, czyli Wilsonie Wylerze Concannonie, którego zagrał William Sadler. W jego postaci było widać ten obłęd i dziwną fanatyczność, jeśli chodzi o zadawanie bólu innym. Mimo to jego "córka" bije go na głowę.

Krwawe wzgórza to szablonowy film. Z góry wiadomo, co może się wydarzyć i jak to wszystko się potoczy. Łatwo przewidzieć z jakiej strony nadejdzie atak lub kto może się zaraz pojawić. Choć fabuła jest nawet ciekawa, to jednak momentami produkcja przynudza. Sam pomysł z "filmem w filmie" był naprawdę trafiony, jednak wykonanie było słabe. Jeśli jednak lubi się filmy z hektolitrami krwi i brutalnymi scenami, to Krwawe wzgórza mogą nam pasować. Mimo wszystko film do skomplikowanych i zawiłych nie należy (oprócz momentu wyjaśnienia pochodzenia Buśki, który chyba nawet dla realizatorów okazał się zakręcony).

1 komentarz: