sobota, 10 marca 2012

110. Ostatni władca wiatru

Ostatni władca wiatru - The Last Airbender
Gatunek: Fantasty, Przygodowy
Rok: 2010
Reżyseria: M. Night Shyamalan
Produkcja: USA
Obsada: Noah Ringer, Dev Patel, Nicola Peltz, Jackson Rathbone, Shaun Toub, Aasif Mandvi, Cliff Curtis, Seychelle Gabriel

Opis: Film zrealizowany na podstawie znanego serialu dla dzieci, osadzony w świecie fantasty wzorowanym na azjatyckiej metafizyce, w którym głównymi wątkami są wschodnie sztuki walki i magia. Potomek znaczącej linii Awatarów musi nauczyć się odpowiedzialnego działania, aby skutecznie stawić czoła Narodowi Ognia i nie dopuścić do zniewolenia Narodów Wody, Ziemi i Powietrza. 




Uwaga! Poniżej znajduje się recenzja, która może zawierać spoilery!



Ujarzmić żywioły
Moda na ożywianie kreskówek nadal trwa. Ostatni władca wiatru powstał na podstawie amerykańskiego serialu animowanego Awatar: Legenda Aanga. Muszę przyznać, że sama z ciekawością śledziłam losy młodego Maga Powietrza i jego przyjaciół z Południowego Plemienia Wody. Z przykrością muszę stwierdzić, że ekranizacja zgniotła i zdeptała historię przedstawioną w serialu. 

Katara i Sokka uwalniają z lodu Aanga, który jest Magiem Powietrza. Kiedy atakuje ich Książę Zuko, który włada ogniem, zabiera chłopaka na swój statek. Wtedy okazuje się, że Aang jest legendarnym Awatarem, który ma za zadanie utrzymać harmonię na świecie. Musi teraz stawić czoła Narodowi Ognia. Rodzeństwo postanawia mu pomóc. 

Jak już wcześniej wspomniałam, Ostatni władca wiatru bazuje na serialu animowanym dla dzieci. Producenci jednak zamiast logicznej historii, zaserwowali nam zbitek różnych poucinanych scen (znanych także z kreskówki), które nijak mają się do całości. Coś się dzieje, ktoś coś robi, ale nic nie jest spójne. Poszczególne sceny i wydarzenia nie kleją się ze sobą. Jest to po prostu dziwna papka, która ma nas zachwycić. Mimo że od samego początku dużo się dzieje, niby ta dynamika i akcja jest, ale robi się nudno. I ten stan nie zmienia się aż do finału, który nie ukrywajmy też nie jest jakoś szczególnie efektowny. Film niewątpliwie coś zgubił, coś, co serial ma, a tu tego zabrakło. 

Warto też wspomnieć o grze aktorskiej. Tak jak w serialu można polubić Aanga czy Katarę, tak w filmie bohaterowie nie tylko męczą, ale też denerwują odbiorców. Szczególnie Noah Ringer jest niezwykle irytujący. Czy jest to kwesta złego doboru aktorów? Myślę, że nie koniecznie. Może wystarczyło poświęcić temu więcej czasu i nieco popracować nad grą, a nie "odwalić to" na szybko. 

Ostatniemu władcy wiatru na pewno nie można odmówić pięknej scenografii, świetnych kostiumów i efektów specjalnych podczas walki. Muszę przyznać, że miasto Północnego Plemienia Wody było wręcz niesamowite, a stroje przypominały te, które można było widzieć w serialu. Używanie magii żywiołów też wyglądało dość efektownie. 

Mimo wszystko film zawodzi. Spodziewamy się ciekawej historii, a dostajemy jakąś papkę, która przynudza. Aktorzy też się nie popisali. Jedynym plusem jest wspomniane wcześniej miejsca, dekoracje i efekty specjalne. Mimo wszystko te elementy nie uratują filmu, jeśli brak podstawowego jądra, a mianowicie opowieści, którą chce nam przedstawić reżyser. Lepiej zobaczyć animowany serial, niż sięgać po film.

1 komentarz:

  1. ogładałam ten film i bardzo mi się on podobał polecam :)

    OdpowiedzUsuń