czwartek, 8 marca 2012

109. Las grozy

Las grozy - Dead Wood 
Gatunek: Horror
Rok: 2007
Reżyseria: David Bryant, Sebastian Smith, Richard Stiles
Produkcja: Wielka Brytania
Obsada: Fergus March, Emily Janiper, John Samuel Worsey, Rebecca Craven, Nina Kwok, David Bryant

Opis: Czworo przyjaciół wyjeżdża na relaksujący weekend za miasto. W ich obozie pojawia się tajemnicza dziewczyna, szukająca swojego chłopaka. Rozpoczyna się koszmar, przyjaciele gubią się w lesie, prześladowani przez zabójczą siłę. Walczą o przetrwanie, odkrywając prawdziwe oblicze strachu. 




Uwaga! Poniżej znajduje się recenzja, która może zawierać spoilery! 



Las nudy
Pod okiem Bryanta, Smitha i Stilesa powstał niskobudżetowy Las grozy. Jednak film z Wielkiej Brytanii nie ma w sobie zapowiedzianej w tytule grozy - choć las jest. Brakuje mu także klimatu dreszczowca oraz obsady, która nie byłaby drewniana niczym ukazywane w filmie drzewa.

Film zaczyna się, jak wiele horrorów. Mamy czworo przyjaciół wybierających się pod namioty do lasu. Po spokojnym dniu i nocy, z rana spotykają przy swoim obozowisku tajemniczą dziewczynę, która szuka swojego chłopaka. Od tego momentu zaczyna się ich walka o życie, z dziwnym "czymś", co żyje w tym lesie i koniecznie chce ich dopaść. 

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to gra aktorska. Nasza czwórka przyjaciół jest niesamowicie sztuczna, pozbawiona jakichkolwiek emocji i mimiki. Często ich zachowanie jest naprawdę bezsensowne. Widz męczy się patrząc na nich, kiedy błądzą po lesie, jadą samochodem czy robią inne różne rzeczy. Lekką odskocznią jest Nina Kwok, która wcieliła się w tajemniczą Ketsy. Przypomina dziewczynę z azjatyckich lub japońskich horrorów i choć trochę przyciąga widza. Choć z drugiej strony od razu można zgadnąć, kto będzie tym złym.

Czy Las grozy ma jakąś historię? Coraz bardziej zaczynam w to wątpić. W sam środek lasu wrzucono grupkę osób, która przez pierwszą część filmu nie robi w zasadzie nic ciekawego, a w drugiej biega po lesie, bo "coś" ją goni, bo coś słyszy. Jednak po zakończeniu filmu widz nadal nie otrzymuje odpowiedzi na podstawowe pytanie: dlaczego? Nie ma tu historii, która by choć trochę zaintrygowała. Szczerze powiedziawszy więcej jakiejkolwiek historii znajdziemy w podręczniku od fizyki niż w tym filmie. 

Jak już wspomniałam wcześniej, w pierwszej połowie nic się nie dzieje. Ludzie jadą sobie pod namiot, gadają o niczym, ktoś tam się w kimś kocha, rozpalają ognisko, podziwiają "okolicę", i tak dalej. Niezbyt się zainteresowali starymi, rozwalonymi samochodami, które napotkali na swojej drodze. Bo przecież to normalne, że w środku lasu są jakieś pojazdy bez właścicieli. Kiedy na scenę wkracza Ketsy, przyjmują ją pod swoje opiekuńcze skrzydła. Po wykonaniu wszystkich obowiązków wobec dziewczyny, idą się wykąpać. Wtedy zaczynają się dziwne zniknięcia, pojawia się kolejna dawka miłości oraz kolejne bezsensowne i nielogiczne zachowania. Oczywiście wtedy dochodzi także bieganina po lesie, a także odnalezienie starej chatki, w której dwójka bohaterów się ukrywa. 

Obraz jest całkiem znośny. Nie jest tu barwnie, raczej matowo. W ciemności mało, co widać. Motyw "wchłaniania" ludzi przez drzewa wyszedł całkiem nieźle. Tak samo jak dziwna postać, pojawiająca się w mroku. Jednak scena z ogniem (o ile mnie pamięć nie myli, zapłonęła wtedy Ketsy), wyszła kiepsko. Płomienie wyglądały, jak namalowane przez pięciolatka w znanym paintcie. 

Argument, że film jest niskobudżetowy i trzeba mu to i owo wybaczyć, do mnie nie trafia (a znalazłam i takie opinie). Ponieważ jest wiele produkcji o podobnym budżecie, które naprawdę są całkiem dobre i da się je oglądać. Trzeba to przyznać, że Las grozy jest po prostu kiepski i nudny. Brakuje mu klimatu, historii, bardziej wyrazistych bohaterów i... sensu. Ten film jest po prosu o niczym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz