czwartek, 18 sierpnia 2011

22. Krwawe Walentynki


Krwawe Walentynki - My Bloody Valentine
Gatunek: Horror
Rok: 2009
Reżyseria: Patrick Lussier
Produkcja: USA
Obsada: Jensen Ackles, Jamie King, Kerr Smith, Marc Macaulan, Betsy Rue, Kevin Tighe, Richard John Walters

Opis: Tom powraca do swojego rodzinnego miasteczka. Jest to akurat dziesiąta rocznica masakry, która wydarzyła sie w dzień Walentynek i pochłonęła życie 22 osób. Mężczyzna zamiast cieszyć się z powrotu w rodzinne strony, zostaje oskarżony o popełnienie serii tajemniczych morderstw, a jego dawny kumpel wydaje się być jedynym, który wierzy w jego niewinność.

Uwaga! Poniżej znajduje się recenzja, która może zawierać spoilery!



Kilofem między oczy
Były górnik - morderca. Czy możliwe, aby powrócił po dziesięciu latach? Czego tak naprawdę chce? Kto jest jego głównym celem? I co wspólnego z tym wszystkim mają Walentynki?

Kopalnia. Sześciu górników zostaje zasypanych pod ziemią. Przeżywa tylko jeden. Jak się okazuje, to właśnie Harry Warden zabił pozostałych, aby nie zabierali mu tlenu. Jak na górnika przystało, posłużył się kilofem. Rok później. Harry budzi się ze śpiączki i zaczyna od nowa swoją masakrę w Walentynki. Jego znakiem rozpoznawczym jest żywe serce w cukierkowiej bombonierce. Po rzeźni jaką zaczął w szpitalu, przenosi się do kopalni, gdzie młodzież urządziła sobie imprezę. Kolejny skok w czasie. Po dziesięciu latach od tragicznej masakry, do miasteczka wraca Tom, syn właściciela kopalni. Ludzie znów zaczynają ginąć. Pierwszym podejrzanym jest właśnie Tom, choć inni uważają, że sam Harry Warden powrócił, aby dokończyć swoje dzieło.

W tym filmie czarnym charakterem jest wysoki, muskularny mężczyzna. Ubrany w kombinezon, maskę i kask górnika z lampką na czole. Jego narzędziem jest kilof. Jak na mordercę z horrorów przystało porusza się wolniej od swoich ofiar, ale i tak zawsze ich dogania. Jego znakiem rozpoznawczym, jak już wcześniej wspomniałam są ludzkie serca w pudełkach po walentynkowych słodyczach. Dodać tu można również świszczący oddech, który powoduje maska, a tym odgłosem przypomina znanego wszystkim Darth Vadera z Gwiezdnych Wojen. Jest on jedyną intrygującą osóbą w filmie. Kim tak naprawdę jest? Widz dowiaduje sie na końcu filmu, co jest wielkim plusem, bo kandydatów do tej roli jest dwóch. Do sceny finałowej nie wiadomo, kto tak naprawdę kryje sie pod postacią mrocznego górnika.

Historia dosyć prosta i nieskomplikowana. Mamy senne miasteczko, które ożywa, kiedy zaczynają ginąć ludzie. Horror z przed laty powraca i szukany jest główny winowajca całej rzezi. Ofiary nie są przypadkowe. Jeśli nie łączy ich przeszłość, to z pewnością łączy teraźniejszość i sekrety ukrywane przed światem. Fabuła niczym nie różni się od innych dreszczowców. Nic też nowego nie wnosi. Jednak wielki plus należy się za postać samego oprawcy, a mianowicie górnika z piekła rodem. Sam motyw zmian, jakie zachodzą w umyśle tego człowieka były niesamowite - zapewne rozdwojenie jaźni, choć w filmie nie było to powiedziane wprost. Umiejętne pokazanie jego postaci z dwóch różnych stron sprawiło, że jego tożsamość jest do końca zagadką. Minuty końcowe filmu naprawdę dobre. Jak na masakrę z kilofem w tle przystało, mamy na ekranie dużo krwi i niezbyt smacznych scen, które - trzeba przyznać - nie psują obrazu, jak w przypadku innych mało apetycznych filmów. Da się wytrzymać.

Może nie jest to film najwyższej klasy. Jednam ma w sobie, to "coś". Nie miałam okazji oglądać go w wersji 3D, więc nie wypowiem się na temat efektów. Krwawe Walentynki i jego głowny, najciekawszy bohater w postaci górnika z kilofem, z pewnością znajdą swoich zwolenników, jak i przeciwników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz